Bangkok – miasto kontrastów

Długie ulice jak warkocze – uplecione z biedy i bogactwa. Odcienie szarości i obfitość kolorów. Żebracy i ludzie sukcesu. Slumsy i 5-gwiazdkowe hotele. Tandeta i najnowszy krzyk mody.

To wszystko można spotkać na ulicach Bangkoku – Miasta Aniołów. Po kilku chwilach tam spędzonych stwierdziliśmy, że najlepszym określeniem dla niego będzie MIASTO KONTRASTÓW.

Lubimy spacerować i wiele w Bangkoku „przeszliśmy”. Tak można poznać prawdziwe oblicze tej ogromnej aglomeracji i jej mieszkańców. Zapuszczając się w wąskie uliczki pozbawione turystów, próbując jedzenia z ulicznych garkuchni, dobijając targu na lokalnym bazarze. Nie ominęliśmy również miejsc mocno turystycznych, gdzie spotyka się cały świat. Odwiedziliśmy najważniejsze zabytki i świątynie, chodziliśmy po najbardziej znanej ulicy Khao San Road oraz chińskiej dzielnicy.

Gdy nogi zaczęły nam mówić – zwolnijcie, wsiedliśmy do łódki i płynęliśmy rzeką Menam obserwując z poziomu wody małe drewniane chatki i bogate hotele. Czasem z szarej zabudowy wyłaniała się bogato zdobiona świątynia.

Pomimo olbrzymiego ruchu ulicznego, spalin, brudu i różnych zapachów (nie zawsze przyjemnych) lubimy to miasto. Za co? Za uśmiechy mieszkańców. Za ogólną życzliwość i pomoc (choć są też naciągacze smiley). Za niezwykłe świątynie i za jedzenie! Na każdym kroku, na każdym rogu. Pyszne, pachnące i tanie!

Zresztą zobaczcie namiastkę tej atmosfery i oceńcie sami…

 

Data wyjazdu: Sierpień 2015