W poszukiwaniu żółwia.

Rafy koralowe Morza Czerwonego absolutnie nas zachwyciły. Pora dnia, wielkość fal czy kąt padania promieni słonecznych wpływały na towarzyszące nam emocje podczas snurkowania. Z każdego miejsca, w którym mieliśmy okazję pływać mamy inne wspomnienia.

Najcieplej zapamiętaliśmy zatoczkę. Było to miejsce oddalone od naszego hotelu w linii prostej o około 2 km. Podczas pobytu w Egipcie pływaliśmy tam kilka razy. Zazwyczaj w pierwszą stronę szliśmy brzegiem morza wsłuchując się w szum fal.

Na brzegu w zatoczce rozłożone były słomkowe parasole, pod którymi można było chwilę odpocząć oraz zostawić rzeczy osobiste, kiedy wchodziliśmy do wody. Teren wydawał się opuszczony, jednak już podczas naszej pierwszej wizyty okazało się, że nie tylko my wypatrzyliśmy to miejsce.

Zanim zdążyliśmy wejść do wody podjechał bus z grupą nurków, którzy po szybkim ubraniu się w skafandry zaczęli wchodzić do wody. Na brzegu został jeden mężczyzna, który się nami zainteresował. Zaoferował pilnowanie naszych rzeczy pozostawionych na brzegu za 1$ za osobę.

Wejście do wody okazało się bardzo przyjemne – szeroki piaszczysty pas z obu stron otoczony rafą koralową. Piaszczysta „droga” prowadziła do miejsca, gdzie rafa koralowa biegła na lewo i na prawo, dając dwie możliwe trasy do pływania. Podobno do zatoki przypływały żółwie, natomiast my nie mieliśmy okazji ich zobaczyć. Widzieliśmy za to inne gatunki ryb, płaszczkę i piękne koralowce.

Zmęczeni eksplorowaniem podwodnego świata wracaliśmy w skwarze do hotelu na skróty – wzdłuż asfaltowej drogi.

 

Data wyjazdu: luty 2015