Tajlandia – Wodospady Erawan, Kolej Śmierci.

Jednodniowa wycieczka – Wodospady Erawan, Most na Rzece Kwai i Kolej Śmierci.

Pierwszy dzień w Bangkoku to przede wszystkim adaptacja do nowego miejsca. Inni ludzie, zwyczaje, strefa czasowa i przede wszystkim klimat. Do tego dochodzi olbrzymia chęć odkrywania okolicy, zwiedzania wyjątkowych świątyń i stawania się częścią tego miejsca. Po dobrych kilku godzinach zaczynamy rozumieć to miasto. Z jednej strony zachwyca, z drugiej trochę przytłacza. Decydujemy, że kolejnego dnia będziemy odpoczywać na łonie natury. Miejscem idealnym dla nas będzie wizyta w Parku Narodowym Erawan, który słynie z przepięknych wodospadów.

Wyjazd można zorganizować na własną rękę, jednak my (w tym przypadku trochę z wygody) skusiliśmy się na zorganizowaną wycieczkę jednodniową, którą wykupiliśmy o godzinie 23:55 w „biurze” przy ulicy Rambuttri.

Następnego dnia, kilka minut po 8:00 wyjeżdżamy z Khao San Road w kierunku Kanchanaburi. Do Parku dojeżdżamy przed 11:00. Mamy tutaj czas wolny do godziny 15:00. Niedaleko wejścia znajduje się budynek, w którym pani przewodnik prezentuje mapę z zaznaczoną trasą wycieczki oraz opowiada o wodospadach. Z tego miejsca wszyscy się rozchodzą i idą swoim własnym tempem.

Tajlandia - Wodospady Erawan

Ścieżka biegnie pośród drzew, lian, bambusów. Początkowo płaska, z każdym kolejnym kilometrem robi się bardziej stroma. Przejście nie jest trudne, jedynie w kilku miejscach trzeba uważać podczas przeprawy przez wodę lub pomiędzy skałami. Zalecamy zabrać dobre obuwie – sandały lub buty sportowe.

Wodospady są atrakcją turystyczną, do której ściągają liczni turyści. Najwięcej osób gromadzi się przy pierwszych trzech kaskadach. Dużym zainteresowaniem cieszy się tam również małpia rodzina, która kradnie jedzenie i picie. Wszędzie latają duże, kolorowe motyle. Są też gady – nam udało się dostrzec jednego warana.

Tajlandia - Wodospady Erawan

Tajlandia - Wodospady Erawan

Tajlandia - Wodospady Erawan

Każdy kolejny wodospad różni się od poprzedniego. Inny jest kolor wody, ilość progów oraz otoczenie. Wszystkie kuszą, aby się w nich schłodzić, ale my idziemy dalej. Postanowiliśmy najpierw dojść do ostatniego wodospadu, który uznawany jest za najpiękniejszy i tam spędzić więcej czasu.

Cały wysiłek został zrekompensowany przez cudowny widok. Spadający z góry po czerwonych skałach wodospad wpadał do idealnie turkusowego basenu. Woda zawdzięcza swój bajeczny kolor skałom wapiennym. Szybko wskoczyliśmy do jeziorka, a jeszcze szybciej z niego uciekaliśmy. Zaskoczyły nas małe rybki, które zaczęły nas atakować. Skubały nam stopy, a my za każdym razem podskakiwaliśmy do góry. Z czasem można się do tego przyzwyczaić, szczególnie, że w Bangkoku taka przyjemność kosztuje! W jeziorku jest też mini jaskinia, do której wejścia pilnuje mini wodospadzik. Spędziliśmy tam miło czas!

W zapasie zostało nam jeszcze trochę czasu i postanowiliśmy wrócić do wodospadu numer pięć. Jest on bardziej dziki. Nad zielonkawą wodą leży powalone drzewo, na którym można się trochę pobawić. Ryby są tam już większe i bardziej śmiałe. Zapędzają się coraz wyżej, od stóp, przez podudzia, aż do ud! Były momenty grozy, które możecie zobaczyć na filmie!

Podczas drogi powrotnej zrobiliśmy jeszcze trochę zdjęć i o 15:00 stawiliśmy się w miejscu zbiórki. Był to bar, w którym mieliśmy zapewniony obiad – kilka możliwości do wyboru.

Zapraszamy Was do obejrzenia filmu pełnego humoru i pozytywnej energii. Przedstawia trasę wycieczki, od pierwszego do ostatniego wodospadu. Miłego oglądania!

PS. przejście od bazy do najwyższego wodospadu zajęło nam łącznie ze zdjęciami i filmikami ok. 1godz. 40min.

 

 

Podczas powrotu z Parku Narodowego Erawan mamy okazję odwiedzić okolice Kanchanaburi i zobaczyć słynny most na rzece Kwai. Było to miejsce ciężkiej pracy fizycznej, zwieńczonej śmiercią wielu jeńców wojennych oraz ludności cywilnej, która w czasie II wojny światowej brała udział w budowie linii kolejowej Tajlandia-Birma nazwanej „Koleją śmierci” – Death Railway.

W okolicy Kanchanaburi powstały dwa mosty: drewniany i stalowy. Most drewniany nie przetrwał wojny, a stalowy został częściowo uszkodzony w wyniku nalotów bombowych. Most, po którym chodzimy – stalowy, na betonowych filarach został po wojnie odbudowany. Spacer torami kolejowymi, po których nadal jeździ pociąg jest ciekawym przeżyciem, ale też szansą na krótką zadumę nad historią tego miejsca.

 

Tajlandia – 4 dzień podróży

Data wyjazdu: Sierpień 2015